sobota, 21 czerwca 2014

Dzień 8. - Niesamowita Kolumbia + Luis Suarez bohater

Dzień 8. - Rozegrane zostały następujące mecze:
Kolumbia - WKS - 2:1
Urugwaj - Anglia - 2:1
Japonia - Grecja - 0:0
Ależ ta Kolumbia gra! Prawda, mają za sobą tłumy kibiców, na pewno sprzyjający klimat, jednakże gra Kolumbii jest porywająca. Doskonali piłkarze, którzy po raz kolejny pokazali, że mogą zajść bardzo wysoko w turnieju. W ogóle ten mecz był wyśmienitym widowiskiem. Wybrzeże Kości Słoniowej, zdecydowanie najlepsza afrykańska drużyna na tym Mundialu, przez długi czas była równorzędnym przeciwnikiem dla Kolumbii. Bardzo szybka gra, dużo akcji, bardzo ładne gole, szczególnie ten Gervinho, to obraz tego widowiska. W czasie odtwarzania hymnów, kamera pokazała piłkarza WKS-u Serey'a Die, który płakał. Okazało się, że na krótko przed meczem, zmarł ojciec tego piłkarza. Nie znam do końca dokładnie okoliczności, ale jeżeli piłkarz sam chciał zagrać, to ogromny szacunek dla niego. Inną kwestią jest natomiast, czy powinien grać, wiadomo w głowie może być zupełnie co innego. Serey zagrał i wpadł bardzo przyzwoicie. Jako ciekawostkę możemy powiedzieć, że już drugi raz obserwujemy tzw. "efekt Drogby". W pierwszym meczu WKS-u z Japonią, pojawienie się na boisku Didiera Drogby, spowodowało, że WKS strzelił dwie szybkie bramki i wyszedł na prowadzenie, którego już nie oddał. W tym meczu po wejściu Drogby na boisku, znowu otworzył się worek, no może woreczek, z bramkami, chociaż w tym przypadku strzelali dwukrotnie Kolumbijczycy i tylko raz piłkarze z Afryki. Kolumbia zapewniła sobie awans do następnej rundy, WKS powinien, ponieważ jest zdecydowanie lepszy, zarówno od Grecji, jak i od Japonii, z którą tylko wymęczył zwycięstwo.
Fot. Serey Die (WKS) płacze podczas hmynu
Luis Suarez nie zagrał w pierwszym meczu Urugwaju z Kostaryką, efekt jaki był, pamiętamy. Teraz wybiegł na boisko przeciwko Anglii i został bohaterem. Zarówno Anglia, jak i Urugwaj potrzebowali zwycięstwa, aby zachować szansę na awans do dalszych gier. Mecz od początku bardzo szybki, ciekawy. Z gry wydawało się, że więcej mieli Anglicy, chociaż Urugwaj co jakiś czas się odgryzał. I przyszła 38 minuta, piłkę w środku pola przejął Lodeiro, przebiegł z nią kilkanaście metrów, odegrał do Edinsona Cavaniego, a ten po zwodzie, z linii pola karnego zacentrował na główkę do Luisa Suareza i było 1:0. Piłka po drodze przeszła nad głową bezradnego obrońcy angielskiego. No i jak na każdym meczu tych niesamowitych mistrzostw, tak i teraz zaczęła się gra na całego. Anglicy rzucili się do ataku, Urugwaj mądrze się bronił, czasami trochę szczęśliwie. Zazwyczaj w takiej sytuacji, albo pada wyrównanie, albo drużyna broniąca się wyprowadza zabójczą kontrę. W tym przypadku, stała się rzecz pierwsza, Anglicy wyrównali, konkretnie Wayne Rooney. Ciekawostką jest to, że to jego pierwszy gol w występach na Mistrzostwach Świata. Tak po prawdzie powinien mieć tych goli więcej, bo wcześniej zniweczył znakomitą sytuację, trafiając w bramkarza Urugwaju po strzale z 7-8 metra od bramki. I jak już wydawało się, że mecz zakończy się remisem, na pięć minut przed końcem piłkę od bramki wybija Fernando Muslera, ta zostaje przedłużona, niechcący, przez Stevena Gerrarda i trafia pod nogi Luisa Suareza. Ten wpada z nią w pole karne i oddaje bardzo mocny strzał na bramkę Joe Harta. (Nie patrzył gdzie strzela!) Po chwili stadion wybucha radością, 2:1!! Drugi strzał w światło bramki Urugwaju, drugi strzał Luisa Suareza i drugi gol. Anglicy stawiają wszystko na jedną kartę, przy ostatnim rzucie rożnym pod bramkę Urugwaju wędruje nawet Joe Hart, jednakże nic z tego nie wynika i Anglicy przegrywają drugi mecz na tym Mundialu. Patrząc na poprzednie mecze jednej i drugiej ekipy, wynik mimo wszystko jest niespodzianką. Co dalej z oboma ekipami? Anglicy muszą już oglądać się na innych, aby myśleć o awansie dalej. Urugwajowi wystarczy, żeby "tylko" pokonał Włochów w ostatnim meczu grupowym, a awans ma zapewniony.
Fot. Luis Suarez strzela gola na 1:0
Ostatnim meczem dnia było spotkanie pomiędzy Japonią i Grecją. Po obejrzeniu meczu muszę stwierdzić, że Grecy to albo jacyś potomkowie Helenio Herrery (ten od catenaccio), albo dalecy krewni Jose Mourinho. No nie da się Greków oglądać na tych Mistrzostwach. Siermiężny (tak wiem, po raz kolejny używam tego słowa) futbol prezentowany przez nich, jest elementem jakby obcym, z innej bajki, nie pasującym do całego obrazu tych mistrzostw. Dodatkowo trzeba dodać, że od 38 minuty grali oni w dziesiątkę, ponieważ Kostas Katsouranis dostał czerwoną kartkę (dwie żółte w odstępie 10 minut). Japończykom brakowało klasowego snajpera, mimo, że Keisuke Honda, to bardzo dobry zawodnik, to nie jest typowym snajperem. Japończycy mimo przewagi w posiadaniu piłki, nie strzelili gola i mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Obie drużyny prawdopodobnie przegrają swoje ostatnie mecze i zakończą turniej na fazie grupowej. Są po prostu słabsze niż WKS i Kolumbia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz