Mundial - Dzień drugi.
HA! Myśleliście, że to koniec sędziowskiej błazenady, że wyskok Japończyka z meczu otwarcia był jednorazowy, a dalej będzie cacy? Otóż nie, głupcy! To co zafundował nam sędzia asystent meczu Meksyk - Kamerun w pierwszej połowie, każe zadać sobie pytanie, czy przypadkiem FIFA nie zmieniła przepisów gry o spalonym, przy okazji nie informując o tym nikogo (żadnej z zainteresowanych stron). Ciekawy dialog w przerwie :)
Piłkarze Meksyku:
- Strzeliliśmy dwie prawidłowe bramki, prowadzimy 2:0
Sędzia asystent:
- A właśnie, że nie strzeliliście, ja o tym decyduje, jest 0:0 i tak zapiszemy w protokole!
Tego oczy moje dawno nie widziały, a przypomniał się pewien koszmarek z 2002 roku:
Kto nie poznaje tego pana w środku, niech wpisze sobie w google: Gamal Ghandour + mecz Korea Południowa - Hiszpania z 1/4 Mistrzostw Świata w 2002 roku. Tam to były jaja, dzisiaj niestety jest podobnie...
Dodatkowo sędzia główny, Kolumbijczyk, zapomniał chyba kartek w szatni (ewentualnie pomylił i wziął te na mięso) i w pierwszej połowie nie pokazał, a powinien, piłkarzom Kamerunu żółtek.
Co ciekawe, w drugiej połowie również Kameruńczyk jako pierwszy powinien dostać żółtko, ale dostał je piłkarz Meksyku (chociaż trzeba przyznać, że zasłużenie, ufff). Na szczęście dla pana arbitra, Meksyk strzelił trzeciego gola (pierwszego, który został uznany i wygrał mecz). Na plus trzeba oddać Kamerunowi, że się starał i miał swoje szanse.
Ty do mnie, ja do Ciebie, Ty do mnie, ja do Ciebie, Ty do kolegi, kolega do mnie, ja do kolegi, kolega do Ciebie, a Ty do mnie. Tiki-taka w najczystszym wydaniu. Znak firmowy Hiszpanów, umiejętność długiego (czasami do znudzenia) posiadania piłki, do zmęczenia przeciwnika, potem nagle dwa, trzy podania i jest gol. Proste? Genialnie proste, bo piłka nożna to ogólnie prosta gra, a Hiszpanie uprościli ją do granic możliwości i stworzyli arcydzieło, wygrywając dwa razy Mistrzostwo Europy i raz Mistrzostwo Świata. Dzisiaj chyba nadszedł ich zmierzch...
Holandia zagrała tak, że prawdopodobnie nikt by ich dzisiaj nie pokonał. Byli szybcy niż Hiszpanie, gdy trzeba było klepać piłkę, klepali, gdy trzeba było zagrać do przodu, grali wysoką piłkę. Robben był szybszy niż Usain Bolt. Ten podobno widząc, jak Robben biega, przestał oglądać Mundial i wrócił do treningów. Przypomnijmy - 37km/h! Ja nawet rowerem tak szybko nie jeżdżę... Krótko o sędziowaniu, karnego raczej nie było, a faul przy bramce Holendrów na 3:1 oczywiście i tak. Na szczęście nie zmieniło to przebiegu meczu, Hiszpanie nie wygraliby tego nawet gdyby sędziował Japończyk. A sędziował Włoch Rizzoli, czyli postać znana. Może to ten klimat tak działa na arbitrów?
A szczupak ze zdjęcia powyżej, to chyba gol turnieju.
Ostatnim meczem tego dnia było starcie Chile i Australii. Chile, które posiada chyba najniższą kadrę ze wszystkich ekip, już po 15 minutach prowadziło 2:0 i wydawało się, że rozniesie Australię. Brylował Alexis Sanchez z Barcelony, wspomagali go Eduardo Vargas, Jorge Valdivia i inni. Wyglądało to naprawdę super, takie szaleństwo w stylu Marcelo Bielsy. Kangurzaści jednak pozbierali się, zaczęli szybciej grać w piłkę, Tim Cahill przeskoczył Gary'ego Medela, wpakował główką gola na 1:2 i zrobiło się jeszcze bardziej ciekawie. Swoją drogą Gary Medel to nie jest piłkarz wzrostem na środkowego obrońcę, no ale taki pomysł trenera chyba, zobaczymy co z tego wyjdzie. W drugiej połowie sędzia nie uznał chyba prawidłowej bramki (ech...) dla Australii, a Chilijczycy strzelili gola na 3:1 w ostatniej akcji meczu. Obie ekipy zaprezentowały się z dobrej strony i pokazały, że w starciach z Hiszpanią i Holandią wcale nie muszą być chłopcami do bicia.
A co do tytułu, to znamy się na tych przepisach, czy jednak nie? Odpowiedź pozostawiam Wam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz