wtorek, 24 czerwca 2014

Dzień 12. - Rozstrzygnięcia w grupach "A" i "B" + losowanie LM i LE

Dzień 12., rozegrane zostały następujące mecze:
Kamerun - Brazylia - 1:4
Chorwacja - Meksyk - 1:3
Holandia - Chile - 2:0
Australia - Hiszpania - 0:3
Grupa A - Ameryka łacińska górą
Gospodarze turnieju od pierwszych minut rzucili się na Kamerun, jakby od zwycięstwa miało zależeć ich życie. W zasadzie już w pierwszej akcji meczu, Brazylia mogła strzelić gola. W miarę upływu czasu gra się trochę wyrównała, ale pierwsi gola strzelili i tak gospodarze, konkretnie Neymar (gol nr 3). Potem, niespodziewanie, atakować zaczął Kamerun. Ładnych kilka akcji, strzał po rzucie rożnym w poprzeczkę i w końcu pada wyrównanie! Stadion na chwilę milknie, Allan Nyom ogrywa na prawej stronie (w zasadzie to jego lewej) Daniego Alvesa (który to raz w tym turnieju ktoś mija tego Brazylijczyka?), płaskie dośrodkowanie w pole karne (Julio Cesar, HALO, to Twoja piłka przecież była!), nikt nie przecina, a Joel Matip z 3 metrów wpycha piłkę do bramki, 1:1. Brazylia niezrażona takim obrotem sprawy znowu zaczyna swoją sambę (szkoda, że w środku pola takie drewienka grają jak Paulinho i Luiz Gustavo to i ta samba taka troszkę sztuczna). Po kilku minutach piękna akcja Neymara i mamy 2:1 dla gospodarzy (gol nr 4). W drugiej połowie gra wyglądała bardzo podobnie. Znowu rozpędzona Brazylia zaatakowała i już w 4 minucie drugiej połowie Fred z metra trafił do bramki Kamerunu. Podawał David Luiz...(nie ma jak to skrzydłowy, środkowy obrońca). Pod koniec meczu w 84 minucie gola dołożył wprowadzony w przerwie Fernandinho (no ten to chociaż trochę gra i wygląda, jak Brazylijczyk), najlepszy w drugiej połowie. Brazylia wygrała pewnie i zapewniła sobie pierwsze miejsce w grupie.
Fot. Neymar
Drugi mecz grupy A, Chorwacja - Meksyk, miał bardzo duży ciężar gatunkowy. Zwycięzca tego meczu zapewniał sobie awans do 1/8 finału. W przypadku bardzo dużego zwycięstwa Meksyku, mógł ten zespół nawet awansować na pierwsze miejsce w grupie. W pierwszej połowie gra była wyrównana, chociaż z przewagą Chorwacji, ta musiała ten mecz wygrać. Meksyk co jakiś czas się odgryzał i to on bliższy strzelenia gola. Hector Herrera kropnął w poprzeczkę. Pierwsza połowa na remis. W drugiej połowie Chorwaci musieli się coraz bardziej odsłaniać, a korzystał na tym Meksyk, aż przyszła 65 minuta, strzał w stronę bramki Andresa Guardado, a Darijo Srna broni rękoma (!) wybijając piłkę na rzut rożny. Myślicie, że sędzia podyktował rzut karny?! ABSOLUTNIE! Pan Ravshan Irmatov stwierdził, że zagrań ręką w tym meczu nie będzie traktował jako faul i koniec gadania! A trzeba dodać, że to nie była pierwsza taka klarowna sytuacja w tym meczu, ale jak nie ma ręki, to nie! Jednak, jak to zwykle w takich meczach bywa (szczególnie na tym pięknym Mundialu), gole w końcu padły, a sprawiedliwość wygrała. Meksyk załatwił sprawę w ciągu 10 minut. Trzy gole (Marquez, Guardado, Hernandez) "zabiły" Chorwatów i nawet gol Perisicia nie pomógł, Meksyk oszalał. Prowadzenie 3:1 doprowadziło do tego, że Brazylia zaczęła drżeć o pierwsze miejsce w grupie. Skończyło się jednak tylko na strachu, Meksyk zajął drugie miejsce w grupie, a Chorwaci jadą do domu. To kolejna europejska drużyna, która kończy Mundial na fazie grupowej. Nie był bym sobą, jakbym nie wbił szpilki w sędziowanie, bo naprawdę zaczyna mnie to wkur.... Pan sędzia dziś nie gwizdał zagrań rękoma, ot kaprys taki. Ciekawe to bardzo, może w następnym meczu, nie będzie gwizdał fauli, tak dla odmiany i podniesienia emocji. Brak słów. Na linii sędziował mój ulubieniec "Rusłan Chorągiewkow", który znowu sobie jakiegoś spalonego zobaczył. Sokoli wzrok... Na szczęście było już 3:1 i nie była to sytuacja klarowna. Panowie z FIFA, czas kończyć ten sędziowski kabaret, bo to już nie jest śmieszne, a zwyczajnie żałosne.
Fot. Ravshan Irmatov wskazuje na róg, a powinien być karny...
Sama rywalizacja w grupie A, zakończyła się w sumie zgodnie z przewidywaniami. Wygrała Brazylia, Meksyk z Chorwacją grał o drugie miejsce, Kamerun był outsiderem. Co mnie zaskoczyło pozytywnie w tej grupie, to na pewno gra Meksyku, trochę niedzisiejsza (system 5-3-2), ale bardzo skuteczna, nie dali w końcu sobie strzelić gola Brazylii, pewnie ograli Kamerun i Chorwatów. Jak tak dalej będą grali, mogą zajść naprawdę wysoko. Brazylia? Wygrała grupę, ale bez błysku, brak trochę wyważenia pomiędzy atakiem i obroną (biegający do przodu boczni obrońcy Marcelo i Dani Alves nie są asekurowani przez pomocników przez co tworzą się wolne obszary na boisku, bardzo dobrze pokazali to Chorwaci w pierwszym meczu, szkoda, że strzelili tylko jedną bramkę). Pomoc Brazylii to tylko rzemieślnicy, raczej przeszkadzający w graniu, niż coś kreujący, no chyba, że częściej będzie grał Fernandinho, który ma w sobie troszkę blasku kanarkowego chłopca. Atakującego, takiego z prawdziwego zdarzenia nie ma, bo Fred, to nie ten garnitur o Jo to w ogóle dobrego coś ciężko napisać, zostaje Neymar i Oscar i w nich cała nadzieja Brazylii, na 6 tytuł Mistrzów Świata. 
Chorwaci? Zdecydowanie na minus. Mający chyba najlepszą linię pomocy w tym turnieju, niestety, jak się okazało, tylko na papierze. Modrić i Rakitić zmęczeni sezonem klubowym, nie grali tego, co umieją, a umieją na prawdę bardzo dużo. Mario Mandzukić również nie był sobą, chyba przeszkadzała mu niepewna sytuacja w klubie (Robert Lewandowski!), na bramce wisiał ręcznik, który wpuszczał wszystko co leciało, obrona też nie stanowiła monolitu. Jak w meczu z Meksykiem bramę z główki, po rzucie różnym, strzela, niewysoki przecież, Rafa Marquez, a taki Vedran Corluka ma przecież prawie dwa metry wzrostu, no to jak to tak? Może młody trener Niko Kovac nie podołał takiemu zadaniu, jak prowadzenie reprezentacji? Zobaczymy co dalej z Chorwatami, potencjał mają ogromny, czy tylko uda się go odpowiednio wykorzystać? Zadanie nr 1, znaleźć odpowiedniego bramkarza! 
Na temat Kamerunu to można napisać cały felieton. Jakieś chore tarcia pomiędzy graczami a federacją, nie do końca wyjaśniona sytuacja z Samuelem Eto'o, dziwny konflikt w drużynie (starcie Assou-Ekotto z Moukandjo podczas meczu z Chorwacją). To nie są okoliczności sprzyjające do tworzenia atmosfery, a ta jak wiadomo, jest podwaliną pod późniejszy ewentualny sukces sportowy. Kamerun potencjał na pewno ma, pokazały to chociażby fragmenty meczu z Brazylią. Jednakże tam musi się poukładać "na górze", po to, żeby "na dole" było dobrze. W 2015 w Maroku odbędzie się Puchar Narodów Afryki, co będzie doskonałą do odbudowy mentalnej i sportowej i co najważniejsze, do odzyskania zaufania kibiców, które przez Mundial, mogło zostać nadszarpnięte. Pytanie tylko, czy Kamerun będzie w stanie się do tego turnieju zakwalifikować i czy będzie to misja dla obecnego trenera?

Tabela Grupy A: (kolejno mecze, punkty, zwycięstwa-remisy-porażki, bramki)
1. Brazylia        3     7    2-1-0    7:2 -> 1/8 WC
2. Meksyk         3     7    2-1-0    4:1 -> 1/8 WC
3. Chorwacja    3     3    1-0-2    6:6
4. Kamerun       3     0    0-0-3    1:9

Grupa B - Pomarańczowa dominacja
W grupie B wszystko było już wiadomo przed ostatnią serią spotkań. Niewiadomą była tylko kolejność na miejscach 1-2 i 3-4. O pierwsze miejsce w grupie i prawdopodobne ominięcie Brazylii w 1/8 finału, zagrały ekipy Chile i Holandii. Mecz od początku był ciekawym widowiskiem, Holendrzy zagrali bez pauzującego za kartki Robina Van Persiego i kontuzjowanego Bruno Martinsa Indi'ego. Dużo walki, dużo stykowych sytuacji, sędzia Bakary Gassama z Gambii radził sobie nawet, nawet, chociaż w kilku sytuacjach mógł pokazać kartki, raz okrutnie się pomylił, kiedy nie podyktował rzutu rożnego, dla Chile. Komu zależało bardziej na zwycięstwie? Chyba drużynie Holandii, która miała więcej sytuacji z gry. Szalał jak zwykle Arjen Robben (ależ on ma łatwość w dochodzeniu do sytuacji bramkowych). Pierwsza połowa na remis. W drugiej gra wyglądała bardzo podobnie, w końcu jednak udało się Holendrom strzelić dwie bramki. Co ciekawe, obie strzelili zawodnicy wprowadzeni (świetny trenerski nos Van Gaala), najpierw w 80 mincie Leroy Fer strzałem głową, wyprowadził "pomarańczowych" na prowadzenie, a potem w 90 minucie, po chyba "najładniejszej kontrze tych mistrzostw", gdzie Arjen Robben pognał niczym tornado przez całe boisko, dograł piłkę w pole karne, a tam Memphis Depay wepchnął futbolówkę do bramki. Chile się starało, głównie Alexis Sanchez, ale niewiele z tego wychodziło. Holandia wygrała i zajęła pierwsze miejsce w grupie, Chile zakończyło rywalizację na miejscu drugim.
Fot. Gwiazdor reprezentacji "Oranje", Arjen Robben
W drugim meczu obecni Mistrzowie Świata, Hiszpanie, zagrali z Australią. Dla obu ekip był to ostatni występ, więc kibice po cichu spodziewali się "golowiska". Nic takiego się nie stało, mimo, że wynik końcowy brzmiał 3:0 dla Hiszpanów. Hiszpanie znowu zagrali swoją tiki-takę, tylko taką troszkę zmodyfikowaną. Spotkanie było raczej nudne, takie hiszpańskie, strzelamy pierwszą bramkę, trzymamy piłkę i czekamy na okazje do bramek następnych. Dwa cudowne podania Andresa Iniesty (chyba jedyny Hiszpan, do którego się ciężko przyczepić za porażkę na Mundialu), potem jeszcze gol Juana Maty i to w zasadzie wszystko. Australijczycy? Ciężko jest mówić o jakimkolwiek sukcesie w meczu, jeżeli nie oddaje się przez 90 minut celnego strzału na bramkę. Hiszpania nie porywa, ale wygrywa i chociaż odrobinę ratując twarz. Australia zgodnie z przewidywaniami, przegrywa trzeci mecz w grupie i zajmuje ostatnie miejsce.
Fot. Andres Iniesta (na czarno), najlepszy zawodnik meczu Hiszpanii z Australią
Zmagania w grupie B zakończyły się sporą niespodzianką. Mistrzowie Świata i Europy, Hiszpanie jadą do domu! Fatalnie zagrała Hiszpania. Zmęczona, bez pomysłu, szybkości, schematyczna, przewidywalna. Największe gwiazdy popełniały błędy niegodne ich klasy i renomy. Nie wypalił pomysł z Diego Costą, który nie miał za bardzo z kim grać. To taki typ zawodnika, który żyje z podań, a tych nie otrzymywał za wielu. Niewątpliwie kończy się jakaś epoka w piłce hiszpańskiej. Generacja obecnych zawodników wygrała wszystko, co można było wygrać i chyba straciła motywację. Dodatkowo trzeba powiedzieć, że to właśnie piłkarze hiszpańscy grali najdłużej i najwięcej w sezonie klubowym, więc mają prawo być wyczerpani, poza tym, w cuglach wygrali eliminacje, więc może też pewność siebie miała jakieś znaczenie. Jak będzie wyglądała dalej reprezentacja Hiszpanii? Myślę, że spokojnie poradzi sobie dobrze. W Hiszpanii znakomicie działa szkolenie, reprezentacje młodzieżowe, nawet jeżeli nie odnoszą sukcesów na arenie międzynarodowej (europejskiej), zawsze są trudnym i wymagającym przeciwnikiem. Kluby hiszpańskie, głównie ze względu na bardzo trudną sytuację ekonomiczną wielu z nich, muszą wystawiać młodzież do gry, młodzież, która szybko nabiera pewności, krzepnie i już po sezonie jest znakomitym materiałem piłkarskim. Przewidywanie przyszłości może okazać się bardzo pomyślne dla Hiszpanów, i wcale się nie zdziwię, jak w finale Euro 2016 znowu zagości La Furia Roja.
Najbardziej na plus zaskoczyło Chile. Po pierwsze taktyką (to kopia dziwactw Marcelo Bielsy, a może to już nie dziwactwa, a nowy trend w piłce), gdzie trójka środkowych (!?) obrońców miała średnią wzrostu w okolicach 175 cm (ale jak na razie tylko Tim Cahill z Australii pokarał ich strzałem głową, wygrywając pojedynek, gol Leroy Fera z Holandii, to zgubienie krycia), cała drużyna gra bardzo wysoki pressing, praktycznie na całym boisku. Ciekawostka, każdy kryje jednego i do końca! Ja chciałbym taką determinację zobaczyć u piłkarzy z orzełkiem na piersi. Po drugie Chilijczycy to mimo wszystko znakomici piłkarze. Alexis Sanchez, to oczywiście najbardziej znany "grajek", ale tacy Eduardo Vargas, Jorge Valdivia, Gary Medel, czy znakomity bramkarz Claudio Bravo, to też piłkarze bardzo dobrzy. Chile może zdziałać bardzo wiele w tym turnieju, a ja osobiście nie mogę doczekać się już przyszłorocznego turnieju Copa America (takie Mistrzostwa Europy, ale w Ameryce Południowej :))), gdzie właśnie Chile będzie gospodarzem. Czyżby znowu Brazylia i Argentyna obeszły się bez zwycięstwa? Czas pokaże.
"Oranje" grają, jak na razie, świetny turniej. Jak już wcześniej pisałem, Louis Van Gaal zabrał na Mundial grupę młodych, głodnych sukcesu zawodników. Oczywiście starsi, doświadczeni (Dirk Kuyt) też są, ale nie odgrywają znaczących ról. Taktyka też bardzo ciekawa, takie można napisać 7-0-3, gdzie trójka z przodu (optymalnie Van Perise, Robben, Sneijder), ma całkowitą dowolność ofensywną, natomiast siódemka z tyłu ściśle pilnuje się ustaleń taktycznych. W grze Holendrów widać doskonałe wyczucie taktyczne, szczególnie mecz z Hiszpanami to pokazał. Jak trzeba było klepać piłkę, to klepali, jak miała być "laga" do przodu, to była, najczęściej fantastycznie dokładna. Wyrachowanie taktyczne Van Gaala jest świetne, plus ma doskonałego nosa do zmian. Kto wejdzie, jest wzmocnieniem, a nie tylko uzupełnieniem. O takim Memphisie Depay'u pewnie poza Holandią słyszało niewielu, a ten już zdobył dwie bramki na turnieju. Dysponuje potężnym uderzeniem z dystansu (gol z Australią oraz świetna interwencja Claudio Bravo z Chile), ma żelazne płuca, może grać praktycznie wszędzie. Taki uniwersalny zawodnik, a klasy myślę, że już niedługo światowej. Holandia w finale? To bardzo możliwe. Wypadałoby, bo to oprócz Francji, Niemiec i Belgii, jedyny przedstawiciel Europy, za którego nie trzeba się wstydzić.
Australijczycy, czyli waleczne kangury miały być tylko uzupełnieniem tej grupy i tak też się stało. Każdy punkcik urwany w starciach z Hiszpanią, Holandią bądź Chile, byłby sensacją, takie są fakty. Australia to dobra połowa meczu z Chile oraz dobre fragmenty meczu z Holandią, a to za mało, aby myśleć poważnie o sukcesie na Mundialu. Trener Postecoglou dysponuje grupą ciekawych zawodników, jednakże na wymagania takiego turnieju to niestety za mało. W sumie trochę mi szkoda Australii, bo może jakby trafiła do takiej grupy z Grecją, Japonią, miałaby więcej do powiedzenia, a tak po trzech meczach trzeba wracać do domu. Mimo wszystko będziemy miło wspominać kangury z turnieju, chociażby za bramkę Tima Cahill'a w meczu z Holandią (jak na dzień dzisiejszy, to gol turnieju).

Tabela Grupy B:
1. Holandia      3      9     3-0-0      10:3 -> 1/8 WC
2. Chile             3      6     2-0-1       5:3  -> 1/8 WC
3. Hiszpania     3      3     1-0-2       4:7
4. Australia       3      0      0-0-3      3:9

Zostawiając na chwilę Mundial, wracamy do Europy, gdzie odbyło się losowanie rund eliminacyjnych Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy, i tak:
Legia Warszawa w drugiej rundzie LM zagra z mistrzem Iralndii, St. Patrick's Athletic, mecze 15-16 lipca, rewanże 22-23 lipca.
Ruch Chorzów w drugiej rundzie eliminacyjnej Ligi Europy zagra ze zwycięzcą pojedynku FC Vaduz (Liechtenstein) z College Europa FC (Gibraltar), Zawisza Bydgoszcz trafił najgorzej, bo zagra z belgijskim SV Zulte-Waregem. Ciekawostką jest fakt, że w zeszłym sezonie w ekipie Belgów grał niejaki Thorgan Hazard (podobno tak samo utalentowany, brat Edena z Chelsea). Wicemistrz Polski, Lech Poznań zagra ze zwycięzcą meczu Fram Reykjavik (Islandia) a JK Nomme Kalju (Estonia). 
Szanse? Oprócz Zawiszy (choć tutaj niespodzianka niewykluczona), wszyscy powinni pewnie awansować dalej, pokonując wysoko swoich rywali. Jeżeli rzeczywiście mamy takich dobrych piłkarzy, jak specjaliści mówią, to czas to wreszcie pokazać, bo inaczej za kilka lat będziemy się właśnie takimi spotkaniami fascynowali, o następnych rundach myśląc kategoriami nierealnych marzeń...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz