wtorek, 17 czerwca 2014

Dzień 4. - Rusłan "Chorągiewkow" zamachał oraz Boniek nie pomógł

Rozegrane zostały dzisiaj trzy mecze:
Szwajcaria - Ekwador - 2:1
Francja - Honduras - 3:0
Argentyna - Bośnia i Hercegowina - 2:1
Po obfitującym w wyśmienite widowiska, dniu trzecim, dzisiaj też oczekiwałem czegoś nadzwyczajnego. Pierwszym spotkaniem dnia, był mecz Szwajcarii z Ekwadorem. Dwie bardzo ciekawe drużyny, troszkę może niedoceniane, zupełnie niesłusznie. Oczywiście można pod uwagę wziąć fakt, że zarówno Szwajcaria jak i Ekwador, grają na kontynentach, gdzie są w cieniu "tych wielkich" Zarówno jedni, jak i drudzy, są skłonni do sprawienia niejednej niespodzianki (sięgając pamięcią, rok 2010 MŚ w RPA i zwycięstwo Szwajcarów nad Hiszpanią). Patrząc realnie na układ sił w tej grupie, był to mecz o drugie miejsce. Pierwsza połowa bardzo wyrównana, choć na przerwę Ekwador schodził prowadząc. W 22 minucie dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry i strzał głową zupełnie niepilnowanego Ennera Valencii. Druga połowa zaczęła się od bardzo mocnego akcentu Szwajcarów. Już po minucie, nowo wprowadzony Admir Mehmedi umieszcza, również głową, piłkę w siatce i mamy remis. Od tego momentu pozytywnie nakręceni Szwajcarzy ruszają ostro do przodu. Ekwador słabnie z minuty na minutę i oddaje inicjatywę. I nadeszła feralna 72 minuta. Feralna dla Szwajcarów, którym sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej bramki. Tak się zastanawiam, czy naprawdę FIFA musi z każdego kontynentu kilku sędziów wybierać. Taki Ravshan Irmatov, który sędziował to spotkanie, jest sędzią na pewno dobrym, tylko sędziuje mecze z małą presją (albo bez niej wogóle). No bo nie powiecie mi, że ma presje na azjatyckiej lidze mistrzów, gdzie potrafi na mecz przyjść 500(!) osób, albo w rodzimej lidze. Sytuacja była klarowna i na prawdę nie rozumiem tego, jak tutaj można było podnieść "sztandar" do góry.
swiss disallowed goal
Fot. Spalony, którego nie było, a jednak asystent podniósł...
Na całe szczęście, dla Szwajcarów w pierwszej kolejności, a dla pana sędziego w drugiej, w ostatniej minucie, Helweci przeprowadzili akcję, po której zdobyli gola na 2:1 (drugi rezerwowy Seferovic). Tym samym Szwajcarzy bardzo mocno przybliżyli się do drugiego miejsca w grupie, a pan Ravshan? No cóż, chyba pora na wymianę asystentów, bo ci się nie nadają do takich imprez. Nie wiem jak się ten pan asystent nazywał, ode mnie dostał ksywkę Rusłan Chorągiewkow. Nie będę mu robił dodatkowej reklamy. Dobrze, że w tym przypadku sprawiedliwość wygrała.
W drugim meczu tego dnia, faworyzowana Francja grała z Hondurasem. Mecz raczej bez większej historii, skończył się w 44 minucie, kiedy drugą żółtą kartkę, a w efekcie czerwoną dostał piłkarz z Hondurasu, Wilson Palacios, za faul w polu karnym (raczej był karny, kartka, raczej niekoniecznie). Karim Benzema strzelił i było w zasadzie po zawodach. Honduras starał się, próbował, ale wiele nie mógł zmienić. Ciekawostki z tego meczu były jeszcze dwie. Pierwszą było wykorzystanie technologii Goal Line, która wskazała czy piłka całym obwodem przekroczyła linię bramkową.
France's second goal barely crossed the line, but was awarded after goal-line technology was used.
Fot. Goal Line Technology i gol uznany gol dla Francji w meczu z Hondurasem
Urządzenie ma granicę błędu w okolicach 1,5cm. Nie będę tego komentował. Trzecią ciekawostką był polski akcent. Na boisku w barwach Hondurasu, pojawił się niejaki Oscar Boniek Garcia. Tak, drugie imię tego piłkarza zostało nadane w hołdzie naszemu wspaniałemu piłkarzowi, obecnie prezesowi PZPN-u. Piłkarz za wiele swojej reprezentacji nie dał, chociaż trzeba mu oddać, że się starał. Klan Bońków w Hondurasie podobno się rozrasta, szkoda, że nie dał mu na drugie imię Zbigniew, byłoby jeszcze bardziej śmiesznie.
Fot. Oscar Boniek Garcia
Ostatnim spotkaniem tego dnia był mecz Argentyny z debiutantem Bośnia i Hercegowiną. Na wypełnionym po brzegi kibicami Argentyny, stadionie Maracana (Brazylijczycy, czy wy to widzicie?!) wszyscy zadawali sobie pytanie, czy Argentyna wreszcie zagra na miarę swoich nieprzeciętnych możliwości. Zaczęło się bardzo optymistycznie, bo już w 3 minucie meczu Sead Kolasinac postanowił pomóc Argentynie i wpakował piłkę do swojej bramki. Potem gra się wyrównała, Argentyna kontrolowała przebieg meczu, chociaż Bośniacy, głównie za sprawą Miralema Pjanica z Romy, starali się odgryzać. Kilka razy pod bramką Argentyny zrobiło się gorąco. W drugiej połowie Argentyna dołożyła drugą bramkę (Lionel Messi) i dalej spokojnie kontrolowała grę. Ambitni Bośniacy jednak nie dawali za wygraną i w końcówce wprowadzony Vedad Ibisevic strzelił, historycznego, bo pierwszego gola Bośni na Mistrzostwach Świata. Argentyna nie oczarowała, ale wygrała zasłużenie, natomiast Bośniacy pokazali, że na Mundialu nie są przypadkiem i mogą sprawić niejedną niespodziankę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz