sobota, 13 lipca 2019

Skopana piłka, cz. 7 - Co słychać w wakacje?

Dzień dobry wszystkim!

Przed Wami kolejna "Skopana piłka". W odcinku dzisiejszym będziecie mogli przeczytać między innymi o:

- Reprezentacja na lepszych torach, czyli słowo o naszej narodowej kadrze i o jej coraz lepszej grze;
- Tęskno mi za Bełchatowem, czyli rozterki i męczarnie kibica ekstraklasy podczas przerwy w rozgrywkach + najciekawsze ruchy transferowe;
- Mistrzostwa Lotnisk, nie koniecznie w lataniu, czyli piłka amatorska w wydaniu korporacyjnym;
- Gramy w wakacje i to na całego, o rozgrywkach, tych już zakończonych, jak i tych, co do końca się zbliżają;
- Jose Luis "Loco" Chilavert, bramkarz, który oprócz bronienia, również strzelał;
- Koszulka na 100-lecie PZPN;
- Imprezy Piłkarskie - I MŚ 1930 - Urugwaj;

Zapraszam!

I. Reprezentacja na lepszych torach
Cztery mecze, komplet zwycięstw, stosunek bramek 8:0. Tak zaczęła eliminacje do Mistrzostw Europy 2020 (EURO 2020) reprezentacja Polski. Wynik imponujący, budujący, dający nadzieję na lepsze jutro, w końcu wynik najlepszy w Europie (obecnie!). Żeby jednak nie popadać w hurra-optymizm, to również wynik trochę, a nawet bardzo, mylący, szczególnie w kontekście przeciwników, z którymi przyszło naszym piłkarzom się mierzyć. Jak już napisałem wcześniej grupę mamy prze-łatwą i tylko kataklizm spowodowałby, że w finałach EURO nie zagramy. Wylałem już troszkę pomyj na głowę obecnego selekcjonera Jerzego Be, dlatego też dzisiaj wyjątkowo zacznę od... nagany. Kto widział mecz w Macedonią Północną ?!?! ten wie, o czym piszę. Krótko i zwięźle, tego oglądać się nie dało. I naprawdę nic w tym przypadku nie zmieni oceny tego meczu, nawet bramka strzelona przewrotką (!!!) przez Krzysztofa Piątka. Swoją drogą, ta piłka po strzale naszego bombera leciała tak długo, że aż bałem się, że sędzia odgwiżdże zaraz koniec meczu. Bramka kuriozum. Najważniejszy był wynik, który poszedł dalej w świat.
Wracając jednak to początku, jeżeli jest tak źle, to skąd tytuł tego podrozdziału? Jeżeli jeszcze mecz z Macedonią był dramatem, tak już następny, ze zdecydowanie lepszym Izraelem, wyszedł naszym piłkarzom całkiem dobrze. Wynik 4:0 wygląda bardzo dobrze, gra również wyglądała lepiej. Być może właśnie to spotkanie okaże się przełomowym meczem dla reprezentacji Jerzego Be i będzie coraz lepiej. Naprawdę taką reprezentację już można spokojnie oglądać. Były ciekawe akcje, strzały, podania, nieszablonowe zagrania, piękne asysty. Jednym zdaniem wróciła kadra, której nie było już od dawna i oby tak dalej. Następne dwa sprawdziany już we Wrześniu, najpierw 6-go września wyjazd na Słowenię, potem 9-go gramy u siebie z Austrią. Jeżeli te dwa mecze wygramy, na 100% awansujemy do EURO 2020. A więc do boju Polsko!!!

II. Tęskno mi za Bełchatowem, czyli przerwa w rozgrywkach ekstraklasy
Polska Ekstraklasa to niewdzięczna kochanka. Pokazywana od najlepszej strony, na najlepszych arenach (zwykle), rozkładana na czynniki pierwsze przez najlepszych (zwykle) ekspertów piłkarskich w kraju. Jednak bardzo często jest wybredna, kapryśna, coraz rzadziej wprawiająca w zachwyt, coraz częściej w zakłopotanie. Mimo, że ładna, to jednak, czasami od patrzenia na nią bolą zęby i chce się wyłączyć TV. A jednak człowiek siedzi i ogląda, starając się zachwycać tym, czym zachwycać się nie sposób, ot taka ślepa miłość kibica, zwykle gdzieś na końcu podszyta sporą dawką szydery. Tylko co z tego, jak przy następnej kolejce i tak człowiek zasiada przed TV, albo na stadionie i "pasjonuje" się bez opamiętania.
Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że nadchodzi taki czas, kiedy jej nie ma, tak po prostu... To bardzo zły czas, dla wszystkich do mnie podobnych. Tęskno nam wszystkim do tytułowego Bełchatowa, który chociaż drużyny w Ekstraklasie już nie ma, to jest dobrym przykładem różnorodności polskiej ligi. Kameralny stadion, na którym odbywały się mecze Ekstraklasy, zarówno piękne widowiska, pasjonujące mecze, jak i te właśnie od, których bolało wszystko, od zębów poczynając. Na szczęście, w naszych warunkach, przerwa między sezonami to czas relatywnie niedługi, tak więc można to jakoś przeczekać. Co ważne, to też czas zbrojeń i przygotowań, to czas oczekiwania, obietnic, nadziei, planów krótko-terminowych, jak i tych długo-terminowych.
Tak więc w oczekiwaniu na rozgrywki, poniżej przedstawiam po jednym transferze do każdego klubu Ekstraklasy: (stan na 09.07., po imieniu i nazwisku, narodowość oraz pozycja na boisku):
Arka Gdynia - Azer Busuladzić (Bośnia, pomocnik)
Cracovia - Rafael Lopes (Portugalia, napastnik)
Górnik Zabrze - Erik Janza (Chorwacja, obrońca)
Jagiellonia Białystok - Tomas Prikryl (Czechy, napastnik)
Korona Kielce - Michal Papadopoulos (Czechy, napastnik)
Lech Poznań - Mickey van der Hart (Holandia, bramkarz)
Lechia Gdańsk - Maciej Gajos (Polska, pomocnik)
Legia Warszawa - Arvydas Novikovas (Litwa, pomocnik)
ŁKS Łódź - Dragoljub Srnić (Serbia, pomocnik)
Piast Gliwice - Dani Aquino (Hiszpania, napastnik)
Pogoń Szczecin - Igor Łasicki (Polska, obrońca)
Raków Częstochowa - Andrija Luković (Serbia, pomocnik)
Śląsk Wrocław - Przemysław Płacheta (Polska, pomocnik)
Wisła Kraków - Rafał Janicki (Polska, obrońca)
Wisła Płock - Jakub Rzeźniczak (Polska, obrońca)
Zagłębie Lubin - Sasa Zivec (Słowenia, pomocnik)
Chciałbym w tym miejscu zauważyć, że lista ma charakter czysto orientacyjny, w wielu miejscach to był po prostu strzał i nie koniecznie w "10-kę". Może się zdarzyć tak, że wyżej wymienieni piłkarze nie odegrają żadnej roli w swoim nowym klubie, może zdarzyć się tak, że oczarują do tego stopnia, że już w okienku zimowym wyjadą z Polski. Niezmiennie, wszystkim nowym piłkarzom będę przyglądał się ze szczególną uwagą, a tym z zagranicy to nawet podwójnie. Przecież to właśnie oni, bardzo często, stanowią dobrą pożywkę dla szyderczych komentarzy wielu publikacji piłkarskich i nie sądzę, żeby tym razem było inaczej. Ot taki urok naszego piłkarskiego podwórka, lepiej szrot z zagranicy, niż coś wyszkolić na własnym placu.
I właśnie tym szkoleniem chciałem zakończyć ten podrozdział. Dla mnie najciekawszą, w pewnym sensie też, transferową zmianą, będzie obowiązek wystawienia młodzieżowca w składzie. Coś mi moja intuicja piłkarska podpowiada, że to właśnie ten element w nadchodzącym sezonie, będzie kluczowy w wielu kwestiach. Trzymam kciuki za ten projekt, bo może raz na zawsze wygoni piłkarski szrot z naszego podwórka i wreszcie polskie talenty, które podobno gdzieś tam po akademiach się chowają, zobaczą światło dzienne. Oby!

III. Mistrzostwa Lotnisk... nie w lataniu
W każdym odcinku "Skopanej piłki" staram się rzucić słówko, albo więcej, na temat amatorskiej piłki nożnej. W związku z tym, nie mogło być inaczej tym razem. Jako czynny piłkarz-amator na początku czerwca miałem przyjemność brać udział w imprezie branżowej, a mianowicie w Mistrzostwach Portów Lotniczych w piłkę nożną. Impreza cykliczna, w której raz do roku spotykają się reprezentacje większości lotnisk w Polsce, aby wyłonić tę najlepszą, w różnych odmianach piłki nożnej. Akurat w tym roku gospodarzem imprezy było "moje" lotnisko, czyli Port Lotniczy Wrocław. Mistrzostwa odbyły się na Stadionie Miejskim we Wrocławiu, graliśmy na boiskach o zmniejszonych wymiarach (5 zawodników w polu + bramkarz). Ostatecznie w turnieju wystartowało 13 drużyn, moja, ze mną w składzie zajęła 10-te miejsce, co jest... poprawą miejsca, w porównaniu do zeszłego roku. Wygrała, zasłużenie, drużyna lotniska ze Szczecina, która prezentowała najlepszą formę, w finale pokonała drużynę z Katowic. Dla wytrwałego czytelnika należy się słowo wyjaśnienia na temat "różnych odmian" piłki nożnej. W założeniu imprezy, która swój początek miała kilkanaście lat temu, był to turniej piłki halowej. Jednakże życie zweryfikowało te plany i ze wszystkich imprez, które miały miejsce, dwie nie były turniejami halowymi. Pierwszy raz miało to miejsce w 2015 roku w Warszawie, gdzie rywalizowaliśmy na Stadionie Narodowym, na mniejszych boiskach. Drugi raz impreza nie była halową właśnie w tym roku, gdzie gospodarzem był Wrocław. Tutaj, jak wspomniałem rywalizacja odbyła się na Stadionie Miejskim, gdzie swoje mecze rozgrywa Śląsk Wrocław. Mimo zmian w odmianie samej dyscypliny, frekwencja dopisała, sam turniej cieszył się ogromnym zainteresowaniem, tylko szkoda, że miejsce zajęliśmy kiepskie... Następnym razem będzie lepiej, relacja już za rok. Trzymajcie kciuki !!!

IV. W wakacje gramy na całego
Tak się jakoś złożyło tego lata, że mimo "normalnej" przerwy ligowej przeciętny "Kowalski-Fanatyk" piłki nożnej mógł znaleźć coś dla siebie w TV, a powiem więcej, mógł nawet powybrzydzać. Jak we wcześniejszych odcinkach wspomniałem, to było (jest) lato piłkarskich imprez. Przypominając, podsumowując:
1. MŚ U-20 - Gospodarzem imprezy była Polska, której występ przeszedł bez echa, tylko pewne Marcele dały dupy. Mistrzem, chyba jednak niespodziewanym, została Ukraina.
2. EURO U-21 - Gospodarzem Włochy, Polska brała udział, a wygrała Hiszpania, która grała o level wyżej od większości drużyn, od polskiej drużyny nawet o dwa levele... Szczytem możliwości Hiszpanów był mecz, z bardzo dobrymi Francuzami, wygrany 4:1, a tak naprawdę mógł być wygrany jeszcze wyżej. Finał z Niemcami to też była fraszka dla Hiszpanów. Przepaść. To jednak tam obecnie szkolą najlepiej... Sorry chłopaki z Amsterdamu...
3. W momencie pisania tego postu zakończone zostały rozgrywki Copa America 2019. Wygrali gospodarze, Brazylia. I w tym momencie chyba wszystko, co można napisać o tych rozgrywkach. Cały turniej, który miałem okazję śledzić, prawie w całości, stał na żenującym poziomie. Starzejące się gwiazdy kontra młodzież, która stara się wypromować na siłę, szkoda, że bardzo często na siłę. Leo Messi znów nic nie wygrał, dostał nawet czerwoną kartkę, i nawet zasłużenie, chociaż Gary Medel, którego uderzył, a powinien mu PRZYPIERDOLIĆ, to też nie "świętoszek". Turniej, który wzbudził wiele kontrowersji sędziowskich, VAR nie pomógł, a nawet przeszkodził, turniej, który był bardzo słabą wizytówką latynoskiej piłki nożnej. Mam wrażenie, że pewna formuła się wyczerpała, a organizowanie turnieju, gdzie z 12 drużyn, 8 ma awans do fazy pucharowej jest bzdurą... Nie dość, że trzeba dwie drużyny "ekstra" zaprosić, to meczów jest mało.Pierwszą drużyną dodatkową był Katar, i w zasadzie tyle, drugą drużyną dodatkową była Japonia, zresztą nie pierwszy raz....
Fajnie chociaż, że murawy były sup...., a, zapomniałem, nie były...
To wszystko... <smuteczek>
4. MŚ Kobiet - Ależ piękna to impreza była, szkoda tylko, że po raz kolejny wygrały krnąbrne Amerykanki. Kto im wreszcie utrze nosa?!?!?! Trzeba jednak przyznać, że wygrały zasłużenie. Impreza, która z każdą kolejną staję się lepsza, a zawodniczki, z każdym kolejnym turniejem, pokazują więcej swoich możliwości. Szkoda tylko, że czasami zawiść, zazdrość z Pań leje się strumieniami prawie...,bardziej niż z facetów. No cóż taki urok, chyba...
I tylko panów z USA żal, że takie patałachy, co to nawet do MŚ się nie dostali, bywa!!!
5. Gold Cup - czyli mistrzostwa Ameryk Północnej i Środkowej. Tam od dawna prym wiodą Meksyk i USA. Nie jest inaczej tym razem, mistrzostwo będzie po jednej ze stron. To chyba najsłabsze, obok mistrzostw Oceanii, piłkarskie mistrzostwa na świecie.

V. Jose Luis Chilavert
Wariaci w klatce? Bardzo proszę. Oto Luis, który napastnikiem, tym od strzelania bramek, był prawie tak samo dobrym, jak bramkarzem.
Jaka jest główna misja bramkarza? Nie puścić gola. Tylko tyle i aż tyle. A wyobraźcie sobie, że są, byli, bramkarze, którzy oprócz wspaniałych umiejętności czysto bramkarskich, potrafili z rzutu wolnego przymierzyć, z karnego przymierzyć i to wszystko kończyło się golem. Jednym z takich przypadków jest Jose Luis Chilavert, paragwajski bramkarz.
W latach 1995, 1997, 1998 IFFHS (międzynarodowe stowarzyszenie statystyków i miłośników futbolu) wybrało go najlepszym bramkarzem na świecie. Zważywszy na  rolę i konkurencję, taki wynik musi budzić szacunek. W Mistrzostwach Świata w 1998 roku, Jose powiódł swoją kiepściutką reprezentację Paragwaju aż do 1/8 finału, gdzie przegrała z Francją. Wcześniej nieomal nie zdobył bramki w meczu z Bułgarią (strzał z rzutu wolnego!). Zdobywał bramki w kwalifikacjach do tej imprezy. W latach 1991-2001 był zawodnikiem argentyńskiego Velez Sarsfield, dla którego w 270 spotkaniach zdobył aż 36 bramek (!!), notując rekordowy sezon z ilością 10 goli...
W internecie krążą filmiki z wyczynami Luisa, warto do nich wrócić. Luis karierę zakończył w 2003 roku, obecnie pracuje jako komentator telewizyjny. Był (jest) również postacią kontrowersyjną. Do swoich największych wybryków może zaliczyć zaatakowanie fizjoterapeuty, za który to atak, otrzymał karę jednego roku pozbawienia wolności w zawieszeniu. Są też pogłoski jakoby Luis bardzo mocno kłócił się z kolumbijskim snajperem Faustino Asrpillą oraz z Diego Maradoną. Niemniej do dziś pozostaje postacią wyjątkową i tak naprawdę tylko niejaki Rogerio Ceni (o nim wkrótce) spowodował, że nie dzierży tytułu najbardziej bramkostrzelnego bramkarza w historii piłki nożnej.

VI. Koszulka
Jak zwykle, nie mogło zabraknąć stroju. W dzisiejszym odcinku koszulka reprezentacji Polski z okazji 100-lecia PZPN-u. Podziwiajcie:
Za footyheadlines.com

Jak zwykle strój do oceny. Niech Was tylko nie odstraszy cena... 369 PLN

W tym miejscu miał znaleźć się wpis o I MŚ, które odbyły się w Urugwaju w 1930 roku. Ze względu na problemy techniczne temat został, przeze mnie, usunięty. Powrócę do niego w przyszłości.

To by był na tyle. Do przeczytania następnym razem, a tam między innymi:
- Eurowpierdol, czyli zmagania polskich drużyn w europejskich pucharach;
- Amatorsko - przerwa totalna, czyli ból kolana;
- Europo - koniec przerwy, zaczynamy kopać się w pucharach + transfery największych;
- Koszula niespodzianka;
- Imprezy piłkarskie (Italia 1990r.);
- Wariaci w klatce - Oliver Kahn;
- temat niespodzianka, ponieważ nie ma nic o kadrze;

Do przeczytania!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz